czwartek, 16 listopada 2017

Rozdział 7.

play
Następnego dnia  Niall pojechał do siebie, bo jak stwierdził jego wątroba może nie wytrzymać dłuższego pobytu. Dziewczyna siedziała w salonie, oglądając jakąś tanią komedie romantyczną. Wyłożyła wygodnie nogi na stolik, otworzyła piwo i skupiła się na filmie. Fabuła jak w każdym tego rodzaju tworze. Jenna pociągnęła łyk napoju i skrzywiła się, gdy na ekranie znów zrobiło się cukierkowo słodko. Miała ochotę rzucić kapciem w telewizor, jednak zrobiło jej się go szkoda.
W pewnym momencie rozbrzmiał dzwonek domofonu. Podniosła się z kanapy i ruszyła by odebrać.
- Panno Marshall, ma panienka gościa. Jakiś pan Mendes do panienki. - usłyszała głos dozorcy.
- Niech wejdzie. Dziękuję. - odparła.
Podeszła do lustra, rozpuściła włosy i przetarła dłońmi twarz. Sprzątnęła pustą już puszkę i rzuciła się na kanapę. Po pięciu minutach usłyszała dzwonek do drzwi.
- Otwarte.- zawołała nie ruszając się ze swojego miejsca ani o milimetr.
- Panno Marshall przybył książę z bajki. - odpowiedział jej zadowolony głos Luke'a.
Dziewczyna przewróciła oczami uśmiechając się lekko.
- Cóż Cię do mnie sprowadza książę? - powiedziała posyłając mu uroczy uśmiech.
- Przyniosłem jedzenie. Czy zasłużyłem już na Twą miłość? - zaśmiał się.
Rozłożył tacki z prowiantem i usiadł na kanapie obok dziewczyny. Wziął sobie jej nogi na kolana i zaczęli razem oglądać film.
Nie wiedziała jakim cudem chłopak wiedział, że kocha wszelkiego rodzaju makarony. Trafił w jej gust przynosząc spaghetti. Gdy ona skubała widelcem makaron Luke patrzył na nią z lekkim uśmiechem. Zastanawiał się co siedzi w jej głowie. Chciał poznać jej myśli. Przyznał przed samym sobą, że jest cholernie piękna. Odkąd ją poznał cały czas zaprzątała jego głowę. Nie,to nie była miłość. Przestał w nią wierzyć już dawno temu.
- Mam coś na twarzy?- spytała odrywając go ze swoich myśli.
- Nie, dlaczego? -odparł uśmiechając się szeroko.
- Bo tak na mnie patrzysz. Jakbym była szynką.
Luke wybuchł głośnym śmiechem lekko czerwieniąc się na jej słowa.
Odwrócił wzrok i starał się skupić na filmie.
- Nie mogę uwierzyć, że Wy wierzycie w takie teksty. - powiedział przewracając oczami po kolejnym jakże oryginalnym tekście bohatera.
- Ale że co? - spytała rozkładając się wygodniej.
- "Chcę być Twoją ostatnią i największą miłością." No kto tak mówi? - zaśmiał się cytując film.
- To było akurat piękne.
Luke popatrzył na nią poważnie, zbliżył swoją twarz do jej. Zwilżył wargi i musnął dłonią policzek dziewczyny. Spojrzał wymownie na jej usta i powiedział:
- Nie obchodzi mnie, czy byłaś z kimś przede mną ale jestem pewien, że będę ostatnią osobą, którą pocałujesz.
Jenna otworzyła szeroko oczy i gdy już myślała, że Mendes ją pocałuje on.. wybuchł śmiechem. Marshall chwyciła najbliższą poduszkę i uderzyła chłopaka najmocniej jak tylko umiała.
- Ty debilu! Myślałam, że mówisz serio. Nie wiesz, że nie robi się tak kobietom?
Gdy chciała uderzyć po raz kolejny, Luke złapał za poduszkę i zmusił dziewczynę by spojrzała mu ponownie w oczy.
- Skąd ta pewność, że nie mówiłem poważnie? - powiedział i cmoknął ją w nos.
- Ty nigdy nie jesteś poważny. - powiedziała lekko zarumieniona.
- Jeszcze mało o mnie wiesz. - odparł i wrócił do oglądania filmu.
**
Jenna siedziała w salonie czekając na Luke'a , który majstrował im kakao w kuchni. Rozmyślała nad nim, nad jej życiem. Podobał jej się ten obecny stan. Nie byli parą, nie była pewna, czy darzy go jakimiś silniejszymi uczuciami. Wiedziała natomiast, że lubiła spędzać z nim czas, dobrze bawiła się w jego towarzystwie. Czuła się przy nim bezpieczna. W pewnym momencie rozdzwonił się jej telefon.
- Susan, jestem na urlopie. - zaczęła rozmowę.
- Dzień dobry pani Marshall. Wiem i bardzo przepraszam, że przeszkadzam. Jednak pan McKenzi prosi panią o konsultację w sprawie, którą teraz prowadzi.
- Dobra, przekaż mu, proszę, że zjawię się jutro w kancelarii przed południem. Wyślij mi potrzebne akta na maila, to przejrzę je jeszcze dziś.
- Oczywiście, już wysyłam. Do widzenia pani Marshall.
Jenna odłożyła telefon i westchnęła głęboko. Specjalnie poszła na urlop by odpocząć od tych ludzi. McKenzi jest wspólnikiem w kancelarii M&M, jednak to głównie Jenna sprawuje władzę. On zajmował się drobnymi sprawami, a te najcięższe prawie niemożliwe do wygrania przypadały Marshall.
- Jakieś problemy? - spytał Luke siadając obok niej z parującymi kubkami.
- Jutro muszę iść do kancelarii. Jestem na urlopie zaledwie cztery dni, a oni wszczynają panikę. Rzuciłabym to wszystko w cholerę ale za dużo włożyłam wysiłku i serca by nam się udało.
- Kancelarii? - spojrzał na nią zdziwiony.
- Jenna Marshall, wspólnik w kancelarii M&M. - powiedziała profesjonalnie wyciągając dłoń w stronę mężczyzny.
- Mmm pani prawnik. Seksownie. - mruknął i zagryzł wargę.
Jenna zaśmiała się i wtuliła w ramię Mendesa.
- Jesteś głupi. - wymruczała i zaciągnęła się jego zapachem.
- No i co? A Ty piękna. Widzisz? Ja nie narzekam. - zaśmiał się znowu.
Przewróciła oczami nie odrywając się od niego.
- Zaśpiewaj mi coś. - poprosił po chwili.
If you want love, you gon' have to go through the pain. If you want love, you gon' have to learn how to change. If you want trust, you gon' have to give some away.If you want love, if you want love.. - zanuciła przymykając oczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 8.

  Mimo swojego urlopu, Jenna zwlekła się wcześniej z łóżka, by pojawić się w kancelarii tak, jak ustaliła. Nie podobało jej się to. Nie lubi...