czwartek, 18 stycznia 2018

Rozdział 8.

  Mimo swojego urlopu, Jenna zwlekła się wcześniej z łóżka, by pojawić się w kancelarii tak, jak ustaliła. Nie podobało jej się to. Nie lubiła, gdy ktoś wykorzystywał jej dobre serce. Owszem, lubiła pomagać, chciała zmieniać świat, chciała cokolwiek znaczyć. Gdy kolejny raz brała sprawę kobiety maltretowanej przez męża jednocześnie traciła wiarę w ludzi i nabierała nadziei na lepsze jutro.
Wzięła gorący prysznic, zrobiła delikatny makijaż i owinięta ręcznikiem wyszła do sypialni. Wyciągnęła ciemne rurki, dłuższą koszulę w paski i nałożyła botki na koturnie. Rozpuściła swoje długie włosy, nałożyła okulary przeciwsłoneczne i zgarniając torebkę wyszła z mieszkania. Zamknęła drzwi i skierowała swoje kroki do wyjścia z budynku. Na szczęście uber już czekał na nią. 
Spojrzała na telefon i zobaczyła wiadomości od Nialla oraz sms na dzień dobry od Luke'a. 
Uśmiechnęła się jedynie i ponownie zablokowała ustrojstwo. 
Gdy weszła do kancelarii, Susan od razu podniosła się ze swojego miejsca. 
- Panno Marshall, pan MacKenzie już czeka w sali głównej. 
Kiwnęła głową i ruszyła w stronę wskazanego pokoju.
Wyprasowała dłońmi koszulę i otworzyła drzwi.
- Dzień dobry. - powiedział wspólnik gdy tylko zauważył pojawienie się dziewczyny.
- Dzień dobry.- odpowiedziała i uścisnęła mu dłoń. - Więc w czym mogę Ci pomóc Jack?
- Czytałaś akta, które miała wysłać Ci Susan? 
W odpowiedzi kiwnęła jedynie głową i nadal czekała na odpowiedź. Sprawa wydawała jej się prosta. Jack miał podane na tacy wszelkie dowody wpływające na korzyść klienta, świadków. Marshall postanowiła, że jeśli mężczyzna nie poda jej jakiegoś sensownego argumentu, który pokaże, że sprawa nie jest jednak tak banalna jak jej się wydawało, to nie tknie nawet palcem. Nie chodziło jej o to, że nie miał kompetencji. Wręcz przeciwnie. Miał większe doświadczenie, widział więcej od niej. A to, że zachowywał się jak praktykant świadczyło wyłącznie o jego lenistwie, czego Jenna w ogóle nie szanowała. Parę razy zastanawiała się nad spłaceniem go i przejęciem firmy jednak obawiała się, czy sama da sobie radę.
Godzinę później dziewczyna wyszła z kancelarii zdenerwowana do granic możliwości. Przeklinała wspólnika najgorszymi epitetami, jakie tylko przyszły jej do głowy. Oczywiście miała rację, nie chciało mu się tknąć akt, bo był zbyt zajęty.
Gdy czekała na taksówkę, zadzwonił jej telefon.
- Słucham.- rzuciła niezbyt miło.
- Oho ktoś tu nie jest w humorze. Co się stało mała? - spytał jak zawsze śmiejący się Luke.
- Nawet mnie nie denerwuj bardziej. Z kim ja do cholery muszę pracować? Jak można być takim imbecylem? - wykrzyczała do słuchawki.
- Przyjedź do baru, wszystko mi opowiesz.
Dziewczyna po chwili namysłu zgodziła się na propozycję Mendeza. Rozłączyła się i w tym samym momencie podjechała taksówka. Za kierownicą siedziała kobieta mniej więcej po trzydziestce. Wyglądała na sympatyczną osobę. Jenna podała kobiecie adres baru i zadzwoniła do Susan.
- Susan, prześlij mi na maila wszystkie CV jakie nam dostarczono. Tylko proszę, sensowne. - powiedziała i gdy usłyszała zgodę, rozłączyła się.
- Ciężki dzień w pracy? - spytała taksówkarka.
- Niestety, jak się pracuje z idiotami, to tak jest.- odparła Jenna wzdychając ciężko.
Kobieta kiwnęła głową przyznając rację.
- Niech się Pani nie przejmuje. Nie samą pracą człowiek żyje. Jeśli coś się Pani nie podoba w swoim życiu, trzeba to zmienić.
Jenna zgodziła się z nią. Wiadomo, w życiu nie może być za kolorowo jednak, jeśli ma być szczęśliwa, to postanowiła, że choćby miała sobie namalować tą pieprzoną tęczę pisakami to tak zrobi. Wprowadzi zmiany w swoim życiu, w pracy.
Taksówka zatrzymała się. Dziewczyna wyciągnęła z portfela sto dolarów i podała taksówkarce, mimo że było to zdecydowanie za dużo.
- Bardzo Pani dziękuję za rozmowę. Naprawdę mi pomogła. - powiedziała kobiecie, gdy miała już wysiadać.
Weszła do baru i od razu zobaczyła Luke'a. Miał dziś na sobie czarną koszulę i potargane jeansy.
Wyglądał nieziemsko seksownie. Gdy tylko ją zobaczył oblizał wargę i lekko ją przygryzł.
- Dzień dobry seksowna Pani adwokat. - powiedział i pocałował ją w policzek.
- Dzień dobry przystojniaku - odpowiedziała uśmiechając się do niego uroczo.
Usiadła przy barze i zamówiła whiskey z colą. Po chwili trzymała już drinka w dłoni.
- Widzę, że już masz lepszy humor. - powiedział uśmiechając się do niej.
- Tak, bo chyba już wiem co powinnam zrobić. Tylko nie jestem pewna czy podołam.
- Opowiedz mi co się stało.
- Jak wiesz, mój wspólnik poprosił mnie o pomoc przy swojej sprawie. Przeczytałam akta i stwierdziłam, że jest po prostu banalna. Miał wszystko, czego potrzebował by wybronić klienta. Wiesz czemu mnie wezwał? - spytała, na co chłopak jedynie kiwnął głową przecząc. - Bo ten kretyn nawet nie zerknął do sprawy. Rozumiesz to?! Powiedział mi, że nie miał czasu, bo wpadli do niego kumple, by obejrzeć mecz. Myślałam, że go wtedy rozniosę. Jak można być tak nieodpowiedzialnym?
- I co teraz zrobisz z tym? Musisz wyciągnąć konsekwencje. - powiedział poważnie.
Dziewczyna kiwnęła głową i popatrzyła niepewnie.
- Myślałam nad tym by spłacić go i przejąć firmę. Poprosiłam już sekretarkę, by znalazła kogoś do pomocy. Tylko.. Cholera, to duży krok i duża odpowiedzialność.
- Mała, już i tak praktycznie sama prowadziłaś tą kancelarię. Czasami warto postawić wszystko na jedną kartę. A o to, czy Ci się uda nie muszę się martwić. Bo kto jak nie Ty? - odparł i pocałował dziewczynę w czoło.
- Dobrze, że jesteś. Dziękuję. - odpowiedziała.
Luke jedynie puścił w jej kierunku oczko i podszedł na drugi koniec baru by obsłużyć klientów.
- Hej, może potrzebujesz pomocy? - spytała gdy do niej wrócił.
- Prawnej? Niekoniecznie. - odparł ze śmiechem.
- Myślałam bardziej nad kelnerką ale okay.
- Jasne, to zawsze. Masz tutaj fartuszek, tace i możesz pozbierać puste szklanki.
Dziewczyna podwinęła rękawy, przepasała się czarnym fartuszkiem i ruszyła w głąb sali.
Klienci chwalili ją za miłą obsługę i za pracę , co bardzo bawiło Marshall.
- Powinienem Cię mianować "Pracownikiem Miesiąca" czy coś. - zaśmiał się.
- No proste i podwyżkę poproszę. - odpowiedziała pokazując mu język.
- A w naturze przyjmujesz? - wymruczał przytulając się do jej pleców, gdy ta wkładała brudne naczynia do zlewu.
- Innym pracowniczkom też tak płacisz? -spytała podnosząc brew.
- Ty jesteś wyjątkiem.- odpowiedział i pocałował ją w szyję.


****
Sesja trwa, a Natalia postanawia napisać rozdział.
#studentslife 

czwartek, 16 listopada 2017

Rozdział 7.

play
Następnego dnia  Niall pojechał do siebie, bo jak stwierdził jego wątroba może nie wytrzymać dłuższego pobytu. Dziewczyna siedziała w salonie, oglądając jakąś tanią komedie romantyczną. Wyłożyła wygodnie nogi na stolik, otworzyła piwo i skupiła się na filmie. Fabuła jak w każdym tego rodzaju tworze. Jenna pociągnęła łyk napoju i skrzywiła się, gdy na ekranie znów zrobiło się cukierkowo słodko. Miała ochotę rzucić kapciem w telewizor, jednak zrobiło jej się go szkoda.
W pewnym momencie rozbrzmiał dzwonek domofonu. Podniosła się z kanapy i ruszyła by odebrać.
- Panno Marshall, ma panienka gościa. Jakiś pan Mendes do panienki. - usłyszała głos dozorcy.
- Niech wejdzie. Dziękuję. - odparła.
Podeszła do lustra, rozpuściła włosy i przetarła dłońmi twarz. Sprzątnęła pustą już puszkę i rzuciła się na kanapę. Po pięciu minutach usłyszała dzwonek do drzwi.
- Otwarte.- zawołała nie ruszając się ze swojego miejsca ani o milimetr.
- Panno Marshall przybył książę z bajki. - odpowiedział jej zadowolony głos Luke'a.
Dziewczyna przewróciła oczami uśmiechając się lekko.
- Cóż Cię do mnie sprowadza książę? - powiedziała posyłając mu uroczy uśmiech.
- Przyniosłem jedzenie. Czy zasłużyłem już na Twą miłość? - zaśmiał się.
Rozłożył tacki z prowiantem i usiadł na kanapie obok dziewczyny. Wziął sobie jej nogi na kolana i zaczęli razem oglądać film.
Nie wiedziała jakim cudem chłopak wiedział, że kocha wszelkiego rodzaju makarony. Trafił w jej gust przynosząc spaghetti. Gdy ona skubała widelcem makaron Luke patrzył na nią z lekkim uśmiechem. Zastanawiał się co siedzi w jej głowie. Chciał poznać jej myśli. Przyznał przed samym sobą, że jest cholernie piękna. Odkąd ją poznał cały czas zaprzątała jego głowę. Nie,to nie była miłość. Przestał w nią wierzyć już dawno temu.
- Mam coś na twarzy?- spytała odrywając go ze swoich myśli.
- Nie, dlaczego? -odparł uśmiechając się szeroko.
- Bo tak na mnie patrzysz. Jakbym była szynką.
Luke wybuchł głośnym śmiechem lekko czerwieniąc się na jej słowa.
Odwrócił wzrok i starał się skupić na filmie.
- Nie mogę uwierzyć, że Wy wierzycie w takie teksty. - powiedział przewracając oczami po kolejnym jakże oryginalnym tekście bohatera.
- Ale że co? - spytała rozkładając się wygodniej.
- "Chcę być Twoją ostatnią i największą miłością." No kto tak mówi? - zaśmiał się cytując film.
- To było akurat piękne.
Luke popatrzył na nią poważnie, zbliżył swoją twarz do jej. Zwilżył wargi i musnął dłonią policzek dziewczyny. Spojrzał wymownie na jej usta i powiedział:
- Nie obchodzi mnie, czy byłaś z kimś przede mną ale jestem pewien, że będę ostatnią osobą, którą pocałujesz.
Jenna otworzyła szeroko oczy i gdy już myślała, że Mendes ją pocałuje on.. wybuchł śmiechem. Marshall chwyciła najbliższą poduszkę i uderzyła chłopaka najmocniej jak tylko umiała.
- Ty debilu! Myślałam, że mówisz serio. Nie wiesz, że nie robi się tak kobietom?
Gdy chciała uderzyć po raz kolejny, Luke złapał za poduszkę i zmusił dziewczynę by spojrzała mu ponownie w oczy.
- Skąd ta pewność, że nie mówiłem poważnie? - powiedział i cmoknął ją w nos.
- Ty nigdy nie jesteś poważny. - powiedziała lekko zarumieniona.
- Jeszcze mało o mnie wiesz. - odparł i wrócił do oglądania filmu.
**
Jenna siedziała w salonie czekając na Luke'a , który majstrował im kakao w kuchni. Rozmyślała nad nim, nad jej życiem. Podobał jej się ten obecny stan. Nie byli parą, nie była pewna, czy darzy go jakimiś silniejszymi uczuciami. Wiedziała natomiast, że lubiła spędzać z nim czas, dobrze bawiła się w jego towarzystwie. Czuła się przy nim bezpieczna. W pewnym momencie rozdzwonił się jej telefon.
- Susan, jestem na urlopie. - zaczęła rozmowę.
- Dzień dobry pani Marshall. Wiem i bardzo przepraszam, że przeszkadzam. Jednak pan McKenzi prosi panią o konsultację w sprawie, którą teraz prowadzi.
- Dobra, przekaż mu, proszę, że zjawię się jutro w kancelarii przed południem. Wyślij mi potrzebne akta na maila, to przejrzę je jeszcze dziś.
- Oczywiście, już wysyłam. Do widzenia pani Marshall.
Jenna odłożyła telefon i westchnęła głęboko. Specjalnie poszła na urlop by odpocząć od tych ludzi. McKenzi jest wspólnikiem w kancelarii M&M, jednak to głównie Jenna sprawuje władzę. On zajmował się drobnymi sprawami, a te najcięższe prawie niemożliwe do wygrania przypadały Marshall.
- Jakieś problemy? - spytał Luke siadając obok niej z parującymi kubkami.
- Jutro muszę iść do kancelarii. Jestem na urlopie zaledwie cztery dni, a oni wszczynają panikę. Rzuciłabym to wszystko w cholerę ale za dużo włożyłam wysiłku i serca by nam się udało.
- Kancelarii? - spojrzał na nią zdziwiony.
- Jenna Marshall, wspólnik w kancelarii M&M. - powiedziała profesjonalnie wyciągając dłoń w stronę mężczyzny.
- Mmm pani prawnik. Seksownie. - mruknął i zagryzł wargę.
Jenna zaśmiała się i wtuliła w ramię Mendesa.
- Jesteś głupi. - wymruczała i zaciągnęła się jego zapachem.
- No i co? A Ty piękna. Widzisz? Ja nie narzekam. - zaśmiał się znowu.
Przewróciła oczami nie odrywając się od niego.
- Zaśpiewaj mi coś. - poprosił po chwili.
If you want love, you gon' have to go through the pain. If you want love, you gon' have to learn how to change. If you want trust, you gon' have to give some away.If you want love, if you want love.. - zanuciła przymykając oczy. 

sobota, 16 września 2017

Rozdział 6.

play
Pod wieczór Jenna postanowiła, że pójdzie na zakupy z Niallem. Luke opuścił mieszkanie dziewczyny po obiedzie, który przyrządził sam mistrz kuchni Nialler. Ucałował Marshall  i poszedł prosto do baru. Ubrała spodnie z wysokim stanem i sweterek. Ruszyli z bratem w kierunku galerii wcale nie udając, że są normalni. Niall przez całą drogę bacznie obserwował swoją siostrę.
- Mam coś na twarzy? - spytała przecierając policzki jak kot.
- Tak. Twarz. Coś Ty taka zadowolona? - zapytał szczerząc się niemiłosiernie.
- Ładna pogoda, a ja idę z moim ulubionym chłopakiem na zakupy. Czego chcieć więcej?- odparła i przytuliła brata.
- Uważaj, bo jeszcze uwierzę, że tak mnie kochasz. - powiedział puszczając do niej oko.
- A pamiętasz, co kiedyś mi śpiewałeś? Jak byliśmy mali? - spytała śmiejąc się.
- Nie, tylko nie śpiewaj. - wyjęczał.
- I've heard there was a secret chord. That David played and it pleased the Lord.. - zaśpiewała nie zwracając uwagi na ludzi  przechodzących obok.
-  But you don't really care for music, do you? It goes like this. The fourth, the fifth.- dołączył Niall.
-  The minor fall, the major lift. The baffled king composing Hallelujah.- dodała Jenna.
I razem zakończyli melodyjnym "Hallelujah" . Stali tak, szczerząc się do siebie. Nawet nie zauważyli, że wokół nich zebrał się tłum. Ktoś nawet zaczął krzyczeć "całuj ją!" .
Niall wybuchnął śmiechem i cmoknął siostrę w czoło. 
Wkroczyli do galerii i dziarskim krokiem ruszyli w stronę ulubionego sklepu Jenn. 
Stanęli przed szyldem Sizeer i weszli do środka. Po 15 minutach panna Marshall była posiadaczką dwóch par butów, natomiast Niall nadal nie mógł się na nic zdecydować. Nie pomagała nawet śliczna szatynka, która starała się mu doradzić. 
- Nialler no przecież te są super. - powiedziała siostra i wskazała na czarno- białe Lacoste. 
- Ale nie ma mojego rozmiaru. Wszystkie są za małe. 
- To odrąb sobie palce. - odparła powoli tracąc cierpliwość. 
- Gdybyś zawsze taka mądra była. - powiedział Niall i pokazał język siostrze. 
Po kolejnych 15 minutach w końcu znalazł buty, które i przypadły mu do gustu, i był także jego rozmiar.
- Alleluja! Myślałam, że nigdy stąd nie wyjdziemy. - powiedziała wyraźnie wdzięczna blondynka. 
Aby wynagrodzić siostrze czas zakupów, Niall zabrał ją na kolacje do bardzo przytulnej knajpki. 
Usiedli przy stoliku , zamówili posiłki i zaczęli rozmowę.
- Jenn przyjechałem, bo w sumie chciałem z Tobą porozmawiać. 
- Tak myślałem, że coś musiałeś chcieć. Słucham więc. - odparła uśmiechając się zachęcająco.
- Chodzi o to, że.. Chcę się oświadczyć Noell. I chcę wiedzieć, co o tym myślisz. 
- Cóż.. Jesteś z nią szczęśliwy?
- Oczywiście. - powiedział poważnie.
- Kochasz ją? - spytała wczuwając się w rolę sędzi.
- Najbardziej na świecie. Wiesz o tym. 
Uśmiechnęła się szczerze do brata. 
- W takim razie, masz moje błogosławieństwo braciszku. 
Niall na te słowa odetchnął z ulgą i zabrał się za swoje spaghetti. 
Jenna przyglądała się bratu i lekko zmarkotniała. Powinna cieszyć się jego szczęściem. Powinna być z niego dumna, że postanowił się ustatkować. Jednak poczuła szpilę w sercu. Kochała brata i oczywiście chciała dla niego jak najlepiej. Ale.. No właśnie , zawsze jest to cholerne "ale". Zazdrościła mu tej miłości. Tej drugiej połówki. Tego szczęścia. Wiadomo, jak każda para mieli swoje problemy, czasem się też kłócili ale byli idealną parą.  Byli nie tylko bratnimi duszami ale także najlepszymi przyjaciółmi. A ona nadal była sama. Martwiła się, że po ślubie Niall nie będzie miał dla niej tyle czasu, co zawsze. Bała się, że opuści ją najważniejsza osoba w jej życiu. 
- Mała wszystko ok? - spytał Niall patrząc na siostrę.
- Tak, po prostu cieszę się razem z Tobą. - odpowiedziała i wybuchła płaczem. 
Niall nie wiedząc jak zareagować, przytulił siostrę. Kochał ją całym sercem. Mieli tylko siebie. Po rozwodzie ich rodziców, gdy każde z nich założyło osobne rodziny, to właśnie Niall zaopiekował się siostrą. 
- Pamiętaj, że to nic nie zmienia. Nadal jestem Twoim bratem i nadal będę się o Ciebie troszczyć. 
- Umrę sama. - powiedziała płacząc jeszcze głośniej. 
- Malutka, a Luke? Ten facet na Ciebie leci. - powiedział uśmiechając się. 
- Zwariowałeś? Ja i on? - odparła krztusząc się powietrzem. 
- Przestań, widziałem jak Ci ślinka leciała na widok jego klaty. 
Dziewczyna popukała się w czoło i zajęła swoim daniem. 
" Jeszcze mi kuźwa brakuje, żeby mi w myślach czytał" - pomyślała dziewczyna. 

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział 5.

play
- Jenna obudź się. - powiedział zmarnowany Niall.
Czuł się jak przysłowiowe pół dupy zza krzaka. Miał kaca moralnego i alkoholowego. Nadal nie wiedział, który jest gorszy.
- Spierdalaj. - wymruczała zakrywając twarz poduszką.
Nasza bohaterka również, nie czuła się jak te laski z reklam, które z uśmiechem na twarzy pędzą myć zęby. Jej dzisiejsze samopoczucie przypominało bardziej te zwierzątka przejechane na drogach. Miała mdłości, bolała ją głowa i nie mogła się ruszyć. Do tego jeszcze to cholerne dzwonienie w uszach.
- Młoda weź noo. Jest już grubo po trzeciej. Jestem głodny. - powiedział ciągnąc dziewczynę za nogę.
- Niall, jeśli mnie nie puścisz to zmienię Twoje życie w piekło. - odparła patrząc na brata z mordem w oczach.
- Przecież nie możesz się ze mną hajtnąć. - zaśmiał się ze swoich własnych słów.
Dziewczyna podniosła dłoń i pokazała mu jakże kulturalnego środkowego palca.
Chcąc nie chcąc musiała wstać. Nastawiła ekspres do kawy i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, nałożyła lekki makijaż i owinięta ręcznikiem wyszła z parującego pomieszczenia. Poszła do swojej sypialni by się ubrać. Zrzuciła z siebie ręcznik i naga przeglądała szafę.
- Mmm dzień dobry księżniczko. Masz tatuaż na tyłku?- usłyszała za sobą głos.
Zapiszczała i ponownie przykryła się ręcznikiem. Na jej łóżku leżał Luke i przyglądał się jej lekko zagryzając wargę.
- Luke?! Co Ty kurwa.. ? - wydarła się.
- Halo, nie pamiętasz, że Cie tu wczoraj wniosłem? Nialler chciał mi pomóc ale on nie był w lepszym stanie niż Ty. Oddałaś mi wczoraj swoją sypialnie do spania, bo jak sama stwierdziłaś : " Jestem plebsem, a Ty szlachtą. " - odparł szczerząc się niemiłosiernie.
Marshall złapała się za twarz, kompletnie zapominając o ręczniku, który jeszcze przed chwilą dzielnie dzierżyła w dłoniach. Konsekwencją tego było to, że znów pokazała się Lukowi naga.
- Cholera dziewczyno. Nie powiem, działają na mnie te Twoje dziarki, zwłaszcza ten Joker na biodrze. Wow.- powiedział coraz szybciej oddychając.
- Dobra, widziałeś już mnie nago to wypieprzaj z sypialni. Chciałabym się ubrać. - powiedziała krzyżując nogi i ramiona na piersiach.
Mendes jednak nie poruszył się nawet o milimetr. Wręcz przeciwnie. Rozłożył się wygodnie i nadal spoglądał wygłodniale na ciało dziewczyny.
- Nie przeszkadzaj sobie kotku. Nie narzekam na widoki stąd.
Dziewczyna postanowiła, że nie pozwoli mu wygrać tej bitwy. Dlatego wyciągnęła swoją czarną, koronkową bieliznę z komody i ubrała ją przy chłopaku. Spojrzała w jego kierunku i zagryzła wargę.
Luke jedynie przełknął ślinę i lekko poprawił się na łóżku.
- Boże. Skończysz w piekle. Nie masz litości. - wymruczał.
Jenna mogłaby przysiąc, że w sekundę jego oczy zrobiły się czarne jak węgiel.
- Koniec zabawy. - odpowiedziała i wdziała spodenki z wysokim stanem i krótki top.
- Wolałem Cię w wersji light, bez ubrań. - powiedział i klepnął ją lekko w tyłek.
Dziewczyna jak na zawołanie odwróciła się do chłopaka.
- Spróbuj tego jeszcze raz, a zęby będziesz zbierać z podłogi. Nie jestem pieprzonym przedmiotem. - wysyczała w jego kierunku.
Mendes uniósł dłonie w powietrze i powiedział:
- Ok, wybacz. Poniosło mnie.
Kiwnęła głową i ruszyła do kuchni, gdzie czekał już Niall.
- Co w moim mieszkaniu robi Luke? - cicho spytała.
- Jak to co? Nazwałaś go szlachtą i kazałaś spać w swoim królestwie. Chciałaś jeszcze spać z nim ale Cię odciągnąłem od niego.
- Ja pierdole. Niall dlaczego zawsze musimy tak kończyć, kiedy do mnie przyjeżdżasz? - spytała łapiąc się za głowę.
Brat spojrzał na nią z politowaniem, pokręcił głową i odpowiedział:
- Sama chciałaś. Mówiłem, że będziesz żałować. Jak to dobrze, że ja nic nie zrobiłem głupiego.
W tym momencie wszedł Luke i wybuchnął śmiechem.
- Zadzwoniłeś do swojej dziewczyny i powiedziałeś, że z nią zrywasz, bo chcesz być ze mną. I chciałeś jeszcze przejąć mój bar. - wykrztusił nadal pękając ze śmiechu.
- Noell mnie zabije.. - wymruczał, po czym rzucił się na komórkę i wybiegł do innego pokoju.
- Teraz to już miesiąc ją będzie głowa bolała. - powiedziała Jenna śmiejąc się z brata.
Marshall zaproponowała kawę Lukowi i wraz z chłopakiem usiedli przy stole. Przez tą całą wpadkę w jej sypialni, dziewczyna czuła się niezręcznie w towarzystwie. Czuła jak rozbierał ją wzrokiem.
Z jednej strony schlebiało jej to ale z drugiej strony nie chciała, by traktował ją jak pierwszą lepszą.
Fakt, był cholernie przystojny i ta jego klata ale nie była gotowa na nic nowego. Nie chciała,by kolejny zakpił z niej.
- Możesz przestać? - mruknęła cicho.
- Ale o czym Ty mówisz? Tylko na Ciebie patrzę. - odpowiedział szczerząc się.
Dziewczyna przewróciła oczami i chciała wstać od stołu.
- Ok przepraszam. - powiedział łapiąc ją za dłoń.
- Ty nic nie rozumiesz. Nie jestem przedmiotem. - powiedziała smutno.
- Co Ty masz z tym " nie jestem przedmiotem"? Nic takiego nie powiedziałem. Nic Ci przecież nie zrobiłem. Nie uważasz, że trochę przesadzasz? Ok. Zobaczyłem Cię nago. Jeśli poprawi Ci to nastrój też się mogę rozebrać. Tylko proszę, nie zamykaj się na mnie. Kopciuszku. - odparł uśmiechając się lekko na końcu.

wtorek, 8 sierpnia 2017

Rozdział 4.

Jenna spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jako, że nie było wybitnie ciepło dziewczyna ubrała ciemne, dopasowane rurki oraz biały, koronkowy top bez ramiączek. Włosy spięła w luźnego koka, zrobiła delikatny makijaż i włożyła czarne koturny. Narzuciła na ramiona skórzaną kurtkę, wzięła torebkę i wyszła z mieszkania. Zjechała windą na parter gdzie czekał już na nią blondyn. Uśmiechnęła się szeroko w jego kierunku i mocno go przytuliła.
- Cześć mała. Ślicznie wyglądasz. - powiedział i ucałował ją w policzek. 
- Cześć Nialler. Dziękuję. 
Chwyciła go pod rękę i wyszli przez oszklone drzwi. 
Chłopak doskonale wiedział, że coś się wydarzyło w życiu jego siostry, jednak postanowił, że nie będzie wypytywać. Jak będzie chciała, sama powie.- pomyślał. Od zawsze była jego oczkiem w głowie. Wskoczyłby za nią w ogień. Znał doskonale tego dupka, z którym się spotykała i naprawdę nie rozumiał o co chodzi w ich związku. On ze swoją dziewczyną był już kilka lat. Noelle była jego najlepszą przyjaciółką od piaskownicy i jednocześnie bratnią duszą. Chciał się nawet jej oświadczyć, jednak zanim to zrobi, postanowił porozmawiać z siostrą.
- To gdzie idziemy? - spytał, obejmując ją ramieniem.
- Wiesz, ostatnio byłam w barze zapijając smutki. Świetne miejsce z mega klimatem. To albo byłam na tyle pijana, by mieć halucynacje. - odparła śmiejąc się szczerze.
Niall usłyszawszy odpowiedź siostry pokręcił oczami i westchnął głęboko. Nie bawiły go jej teksty. Martwiło go to, że za każdym razem gdy Jenn miała jakieś problemy kończyło się to piciem. Później oczywiście nie pamiętała, co się z nią działo. Martwił się, że pewnego razu jakiś typ wykorzysta jej stan. Bał się, że w pewnej chwili zjawi się u jego wrót z płaczem. Lub coś gorszego.
- Jenna ile razy mam Cię prosić. Powinnaś na siebie bardziej uważać. - powiedział z powagą.
- Tak, wiem ludzie są źli. Dostane po dupie. - odparła kręcąc głową.
Dziewczyna w głębi wiedziała, że brat ma racje, że chce dla niej jak najlepiej. Jednak uważała, że ma po prostu paranoje. Każdy czasem musi się zresetować, a to, że parę razy zdarzyło jej się obudzić w obcym mieszkaniu, w samej bieliźnie o niczym nie świadczyło. Marshall przywaliła sobie mentalnie w twarz. Zdawała sobie sprawę, że robi krok w stronę autodestrukcji.
Niall zacisnął nerwowo usta i szedł dalej. Siostra widząc, że znowu zawiodła najbliższą jej osobę zatrzymała go i mocno przytuliła.
- Przepraszam. Naprawdę. Wiem, że się o mnie martwisz. Wiem, że ciężko znosisz, to co odwalam. Doceniam to. Jednak musisz zająć się sobą. Musisz zacząć żyć własnym życiem. Teraz tu jestem ale równie dobrze za chwilę mnie nie będzie. - powiedziała i uroniła łzę.
On oderwał się od niej i spojrzał zmieszany w oczy, które tak doskonale znał. Ona uśmiechnęła się lekko dodając mu otuchy.
- Ostatni raz. Nawalmy się jak szpadle. Opowiesz mi o prawdziwym powodzie Twojej wizyty. - powiedziała dając chłopakowi lekkiego kuksańca.
Szli jeszcze kawałek i znaleźli się w barze Luke'a. Było tam dokładnie tak, jak zapamiętała. Zapach tytoniu unosił się w powietrzu. Na scenie właśnie gibała się jakaś wytatuowana, ruda laska. Z tego co zrozumiała Jenn dziś w barze było karaoke. Ruda dawała popis swoich zdolności wokalnych śpiewając "Killing me softly".
- Niezła jest.- powiedziała Jenna kiwając się pod rytm.
- Mhm.- odparł Niall i usiadł przy stoliku.
Dziewczyna natomiast od razu ruszyła w stronę baru, gdzie spotkała swojego znajomego.
- Hej Luke. - powiedziała uśmiechając się do chłopaka.
- Dzień dobry Kopciuszku.- mrugnął do niej okiem.
- Przestań.- zaśmiała się. - Poproszę dwa razy wódę z colą.
- Laska, znowu zaczynasz? - zaśmiał się lekko barman.
- Nie jestem tym razem sama.
Luke nic nie mówiąc podał jej drinki. Dziewczyna chwyciła szkło i skierowała kroki do brata.
 Parę drinków później..
- ...I ona do mnie " No chyba kurwa kpisz?!" . Rozumiesz? Bo powiedziałem, że kisiel cytrynowy jest lepszy niż malinowy. - powiedział mamrocząc Niall. 
- Pierdol ją. - odpowiedziała nadal trzeźwo myśląc Jenna.
- A myślisz, że co zrobiłem? Seks w gniewie jest najlepszy. - zaśmiał się z własnego żartu blondyn.
Jenna pokręciła głową na słowa brata. Zazdrościła mu tak udanego związku. Ona seks traktowała jak zabawę. czasem jako test. Lubiła sprawdzać, czy facet, który jest tak zwanym królem podrywu jest choć w połowie tak dobry jak sam uważał. Zaśmiała się sama z siebie. Była w związku z facetem, do którego nie wiedziała co czuła. Chciała czuć te motyle w brzuchu, o których tyle słyszała. Chciała czuć drżenie w nogach. Chciała, by ktoś pokazał jej czym jest miłość. 
- Teraz na scenę zapraszam pannę Jenne Marsall. Choć Kopciuszku. Pokaż co potrafisz. - usłyszała Luke'a  mówiącego przez mikrofon ze sceny. 
- Chyba Cię posrało Luke. - wykrzyczała. 
Chłopak zaśmiał się jedynie, wyciągnął pięćdziesiąt dolców i położył na krzesełku przy statywie. 
Marshall podjęła wyzwanie i lekko chwiejąc się podeszła do sceny. 
Wybrała piosenkę, schowała banknot do spodni i chwyciła mikrofon.
- Luke to dla Ciebie. - powiedziała. 
I wake up every evening
With a big smile on my faceAnd it never feels out of place.And you're still probably workingAt a 9 to 5 paceI wonder how bad that tastes... - zaśpiewała z uśmieszkiem. 
Gdy doszła do refrenu uniosła w górę środkowego palca. 
Chłopak gdy to zobaczył wybuchnął głośnym śmiechem i zaklaskał . 
Jenna wciągnęła się w piosenkę. Oddała jej wszystkie uczucia, które nią targały. Spojrzała w stronę brata, który z uniesioną szklanką kiwał się to w lewo, to w prawo. 
Po skończonym występie otrzymała owacje od widowni i zadowolona zeszła ze sceny. 
- Szanuję. - powiedział śmiejąc się Luke. 
- Słusznie. Ale przynajmniej zarobiłam. - odparła i wybuchnęła śmiechem.
Musiała przyznać, że bawiła się wyśmienicie. Zauważyła, że Niall zaczął trzeźwieć, więc postawiła przed nim kolejnego drinka. Uderzyli się szkłem i wypili trochę. Braciszek, jako że zauważył barmana przy boku swojej małej siostrzyczki. 
- Niall Marshall, brat tej małej alkoholiczki. - powiedział wstając i podając dłoń szatynowi. 
- Luke Mendes, właściciel tego baru i rycerz w lśniącej zbroi tej o to małej alkoholiczki. 
Jenna oburzyła się i zdzieliła obu po głowach. 
- Nie jestem alkoholiczką. Mogę przestać pić kiedy tylko będę chciała. 
- To przestań. - mruknął Niall.
- Narazie nie chcę. - odparła i wychyliła do końca drinka. 

poniedziałek, 31 lipca 2017

Rozdział 3.

Następnego dnia Jenn umówiła się z Collinsem, chcąc powiedzieć mu co postanowiła. Jak to miał w zwyczaju przyszedł z pół godzinnym opóźnieniem. Uśmiechnął się krzywo i próbował pocałować dziewczynę. Ta jednak odsunęła się zadziwiając chłopaka.
- Jenna, nie mów mi, że nadal jesteś zła o to głupstwo. - mruknął rozdrażniony.
-Ja? W życiu.- odparła z ironią.
Taylor jedynie prychnął w odpowiedzi. Dziewczyna zlustrowała go wzrokiem. Cóż, nie można było rzec, że nie był przystojny. Owszem, z wyglądu przypominał aktora z filmów pokroju " Trzy metry nad niebem". Typowy buntownik. Jednak mając przed oczami Luke'a, Collins wydawał jej się śmieszny. Niczym mały chłopiec bawiący się w strażaka czy policjanta. Starał się być kimś ważnym.
- Posłuchaj Tay. To koniec. Zabieraj swoje graty z mojego mieszkania. - powiedziała na jednym tchu.
Mężczyzna zdziwiony cofnął się o krok i otworzył szeroko usta.
- Po tym wszystkim co przeżyliśmy? Żartujesz sobie? - odparł podnosząc głos.
- Czy wyglądam jakbym żartowała? Jak myślisz, ile jeszcze Twoich wybryków powinnam wytrzymać?
Marshall była bardzo spokojna. Oddychała głęboko i starała nie dać się wyprowadzić z równowagi.
Collins jednakże zrobił się aż czerwony z emocji. Zaciskał nerwowo pięści i wyglądał jakby był gotów podnieść rękę na dziewczynę.
- Masz urojenia! Nie ma żadnej innej prócz Ciebie. Jenna kocham Cię.
- Nie wierzę. Jesteś tak zdesperowany, by wyznawać mi miłość? I jakie urojenia, do cholery?! Nie raz i nie dwa spotkałam jakąś laskę wychodzącą z Twojego mieszkania, w Twoich ciuchach. Więc nie pierdol mi tu! - odparła i w myślach gratulowała mu, że był wstanie podnieść jej ciśnienie do granic możliwości.
Potrafił kłamać jej w żywe oczy. Bez mrugnięcia powiedział, że ją kocha, mimo że wcześniej wzbraniał się przed tym rękami i nogami.
Już otwierał usta, by odeprzeć atak dziewczyny, jednak ta weszła mu w słowo mówiąc:
- Dobra, nie będę z Tobą rozmawiać. Pakuj manatki i wypieprzaj. Masz dwadzieścia minut. - powiedziała i odwróciła się w stronę kuchni.
Gdy Taylor pakował rzeczy, wyklinał w głos na dziewczynę , ona zastanawiała się jak uczcić dzisiejszy dzień. Myślała nad zakupami, nad imprezą i zwykłym upiciu się w barze Luke'a.
Zrobiła sobie kawę i usiadła na parapecie w kuchni. Przyglądała się biegającym ludziom. Kochała to miasto. To był jej dom, z którego nie chciała nigdy się wynieść. Bawiło ją życie w biegu, w wiecznym tłoku. Jej rozmyślania przerwał dzwoniący telefon.
- Jenn? Boże, co się z Tobą dzieje?
- Nial? Cześć braciszku. Ale o co Ci chodzi? - spytała.
- Jak o co chodzi? Dzwonię do Ciebie już któryś dzień z kolei. Prędzej z papieżem się skontaktuje niż z Tobą.
- Dobra, nie piernicz tylko mów co chcesz. - zaśmiała się.
- Chcę zobaczyć się z moją małą siostrzyczką.
Uśmiechnęła się na dźwięk jego chichotu. Tak dawno go nie widziała. Był najbliższą dla niej osobą.
- Jenn, klucze zostawiłem na stole. Trzymaj się. - usłyszała za sobą głos Taylora.
Odwróciła się do niego i  kiwnęła głową, wysilając się na uśmiech.
- Powodzenia Taylor. - odparła zasłaniając dłonią telefon.
Niemrawo machnął dłonią i wyszedł.
Jenna westchnęła i wróciła do rozmowy z bratem. Umówili się na piwo w barze Luke'a.
Dziewczyna zakończyła rozmowę i wziąwszy kawę do ręki poszła do salonu, by w spokoju walnąć się na kanapę i obejrzeć telewizję.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozdział 2.

Po alkoholizacji w barze Jenn obudziła się na jakiejś skórzanej kanapie. Czuła się, jakby przejechał po niej pociąg. Bolała ją głowa, czuła mdłości. Przetarła dłońmi twarz, przy okazji rozmazując resztki makijażu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Doszła do wniosku, że znajduje się w jakimś biurze. Gdy przyglądała się miejscu, w którym spędziła noc usłyszała, że ktoś próbuje dostać się do pokoju. Po chwili do środka wszedł jej wczorajszym kompan do picia, Luke.
- O Kopciuszek się obudził. Dzień dobry. - powiedział i podał jej szklankę z czymś musującym.
Jenna spojrzała dość niepewnie w kierunku napoju.
- Dobry.. Co to jest? - spytała cicho.
- Pij Kopciuszku, to tylko wapno. Lepiej się poczujesz. - odparł, na co Jenna kiwnęła głową i wypiła zawartość szklanki.
Wstrząsnął nią dreszcz. Oddała szkło Lukowi i z jękiem znów się położyła.
- Mam nadzieję, że nie narobiłam Ci problemów. Twój szef nie miał nic przeciwko, że tu spałam? - spytała ziewając.
- Spokojnie Jenn. Ja tu jestem szefem, więc nie masz się o co martwić. - uśmiechnął się do niej.
Marshall zdziwiona spojrzała w stronę chłopaka. Miał około 25 lat. Biały T-shirt idealnie podkreślał jego mięśnie.
-Hallo. Jenn mówię do Ciebie. - powiedział ze śmiechem.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć? - pyta zawstydzona Marshall.
Blondynka przeczesała dłonią włosy i spojrzała w stronę mężczyzny.
Luke westchnął i zapytał :
- Kopciuszku, jesteś może głodna? Potrzebujesz czegoś? - spytał troskliwie.
Jenn pomyślała wtedy, że to niesamowite. Znała go niecały dzień, a on martwił się o nią bardziej, niż Taylor, z którym bądź co bądź była. Daje do myślenia, nieprawdaż?
- Dziękuję, już wystarczająco mi pomogłeś. Będę się zbierać.- powiedziała Jenna i wstała z kanapy.
Zakręciło jej się lekko w głowie, przez co zachwiała się na nogach. Luke złapał ją w pasie i spojrzał jej w oczy.
- Wszystko w porządku?
- Bywało lepiej ale poradzę sobie. - odpowiedziała.
- Zaczekaj. - powiedział.
Podszedł do biurka, wziął karteczkę i zaczął coś pisać. Odwrócił się do blondynki i podał jej kartkę.
- Tu masz mój numer. Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. - powiedział uśmiechając się ciepło.
Jenna kiwnęła głową i schowała kartkę do kieszeni jeansów. Chwyciła kurtkę i torebkę w dłoń, i ruszyła do wyjścia. Złapała za klamkę i odwróciła się jeszcze w stronę Luke'a
- Dziękuję. - powiedziała, uśmiechnęła się lekko i wyszła.
Za barem stała dziś jakaś mulatka. Dziewczyna uśmiechnęła się w stronę Marshall i kiwnęła jej głową.
- Mam nadzieję, że dziś lepiej się czujesz Jenn.- rzuciła w jej kierunku.
- Taa nie bardzo. - odparła krzywiąc się lekko.
W odpowiedzi otrzymała jedynie współczujący uśmiech. Jenn wyszła z baru, w pamięci zapisała adres, wiedząc, że jeszcze tam wróci. Postanowiła pójść do mieszkania. Marshall cieszyła się cholernie z tego, że coś ją podkusiło by wziąć dziś wolne w pracy. Czuła się podle. Bolało ją całe ciało.Była pewna, że jeśli zobaczyłaby w tym momencie Taylora pożałowałby, że się urodził. Nie miała najmniejszej ochoty go widzieć. Był dupkiem do potęgi N-tej. Weszła do wieżowca, w którym znajdowało się jej mieszkanie. Przywitała się z ochroniarzem i skierowała swoje kroki w stronę windy. Wcisnęła guzik z 9 i słuchając durnej melodyjki jechała na swoje piętro. Zastanawiała się co zrobić z tym dupkiem, który nadal był jej chłopakiem. Drzwi od windy otworzyły się, więc dziewczyna ruszyła niemrawym krokiem w stronę mieszkania.
Minęła się z jakimś mężczyzną w sportowym wdzianku.
- Że tym ludziom chce się biegać w taki dzień.. - pomyślała.
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Wcisnęła przycisk w telefonie by odsłuchać wiadomości.
- Jenn, to ja. Gdzie Ty się do cholery podziewasz?! Ten pieprzony ochroniarz znowu nie chciał mnie wpuścić. Odezwij się proszę. Musimy porozmawiać. - głos Taylora wypełnił jej puste mieszkanie.
Po odsłuchaniu wiadomości wzięła najlepsze whisky jakie miała w barku, szybko zamknęła lokum i ruszyła na dół. Podeszła do ochroniarza i uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję.- powiedziała, przytuliła go i podała mu butelkę.
- Panienko ale nie trzeba, ja wykonuję tylko swoją pracę. - uśmiechnął się zarumieniony.
W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko wzruszając ramionami. Wróciła do mieszkania, włączyła ekspres do kawy i ruszyła pod prysznic. Gdy była młodsza prysznic był miejscem koncertów wykonywanych przez dziewczynę. Śpiewała piosenki, które wpajali jej rodzice. Począwszy od Queen, przez Guns N Roses kończąc na ukochanym zespole taty czyli Kiss. Jednak gdy dorosła, zmieniło się w oazę spokoju, miejsce kontemplacji nad życiem. To właśnie tam podejmowała decyzje dotyczące jej życia. I właśnie tam postanowiła coś, co miało zmienić wszystko.
- Żegnaj, Taylorze Collinsie.

Rozdział 8.

  Mimo swojego urlopu, Jenna zwlekła się wcześniej z łóżka, by pojawić się w kancelarii tak, jak ustaliła. Nie podobało jej się to. Nie lubi...