wtorek, 16 maja 2017

Rozdział 1.


Jenna stoi na przeciwko swojego faceta i nadal nie wierzy, jak to się stało, że wytrzymała z nim już ponad rok. Po raz kolejny to samo. Taylor Collins- łamacz kobiecych serc, który podobno się zmienił pod wpływem pewnej uroczej blondynki- kolejny raz odwołuje spotkanie, na które tak bardzo liczyła Jenna.
- Mała, wiesz, że nie mogę. Mam dziś spotkanie biznesowe z inwestorami.Rozumiesz,prawda? - powiedział patrząc prosto w jej oczy.
Jenna nadal nie wierzyła w to co usłyszała.
- Tay, doskonale wiesz, że planowałam ten wieczór już od dawna. Nie masz dla mnie w ogóle czasu. Czy Ty mnie kochasz? - spytała Jenna powoli się denerwując.
Collins zbliżył się jeszcze bardziej do dziewczyny, uniósł jej podbródek by patrzyła mu prosto w oczy. Wiedział, że miał ją w kieszeni. Podobała mu się ta mała, jednak nie pozwoli by ktoś go ograniczał, czy robił wykłady.
- Jenn, wiesz co do Ciebie czuję. Wynagrodzę Ci to w nocy. - powiedział i cmoknął ją w nos.
Collins był pewnym siebie facetem. Wiedział, że może mieć każdą. Był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem o szarych oczach. Nie jedna kręciła się wokół niego. Nie ma co się oszukiwać, nadal się kręcą. Jednak od kiedy jest z Jenną Marshall musiał się bardziej pilnować.  Wiedział, że dziewczyna nie oczekuje od niego ślubu, czy Bóg wie czego ale jak każda chciała być zapewniana o jego uczuciach. Czy ją kochał? Cóż.. Miała na pewno fajne ciało. Kręciły go jej jędrne piersi, kształtny tyłeczek i te duże oczy.
- Taylor, jesteśmy ze sobą ponad rok, a Ty ani razu nie powiedziałeś, że mnie kochasz. Ani cholernego razu. Skoro mnie nie kochasz, to po co ze mną jesteś? - spytała gniewnie, jednak jej oczy zdradzały jak bardzo cierpi.
- Przestań domawiać sobie coś, czego nie powiedziałem. Jesteś dla mnie najważniejsza. - odparł starając się ominąć te dwa słowa, na które tak czekała dziewczyna.
- To są tylko słowa Tay. Nic nie znaczące. - powiedziała zawiedziona Jenna, chwytając torebkę i kurtkę.
Dziewczyna, nie mogąc znieść spojrzenia Collinsa, w pośpiechu założyła swoje stare trampki i chwyciła za klamkę.
- Przekaż tej ździrze, z którą się spotykasz, że jeśli znajdę tu choćby jedną jej rzecz, będziecie oboje zbierać zęby z dywanu. - powiedziała poważnie, nie zważając na zbierające się łzy w jej oczach.
- Jenn.. Nie wygłupiaj się. Jesteś tylko Ty. -powiedział Collins do znikającej już za drzwiami Marshall.
Taylor usiadł na kanapie i zaczął myśleć. Jenn to dobra dziewczyna. Jest piękna, ma wielkie serce, jednak jest za inteligentna. Chwycił telefon i wybrał dobrze mu znany numer.
- Sam? Dziś się nie zobaczymy, Muszę zostać dłużej w pracy. Wybacz maleńka. - powiedział i zakończył połączenie.
Rozłożył się wygodnie na kanapie, włączył mecz i oglądając kolejną porażkę swojej ulubionej drużyny rozmyślał o swoim życiu. Sam i Jenn są tak od siebie różne. Jak ogień i woda. Sam mimo swych rudych włosów jest opanowana, troskliwa i zakochana w nim po uszy. Wierzy w dosłownie każdą bajeczkę jaką jej wmówi. Natomiast Jenn miała charakterek. Stawiała mu się nawet jeśli chodziło o tak błahe rzeczy jak jedzenie. Miała własne zdanie, przy którym uparcie stała nawet gdy myliła się kompletnie. Każda z nich miała coś , co go pociągało ale żadnej nie kochał.
          W tym samym  czasie, Jenna szła przez Nowojorskie ulice nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Wiedziała, że Collins ją zdradza, wszyscy o tym wiedzieli. Nie potrafił się wystarczająco dobrze maskować. Zatem, skoro wiedziała, dlaczego nadal z nim była? Sama zadawała sobie to pytanie. Inni mówili, że jest głupia, że naiwna, czy zaślepiona miłością. Cóż, miłości już nie było. Marshall potrzebowała namacalnego dowodu zdrady.
Poczuła zimne krople spadające na jej twarz, jednak nie zrobiło to na niej wrażenia. Była kompletnie wypruta z emocji. Idąc ulicą usłyszała melodię, którą kiedyś śpiewała jej mama. Postanowiła zajrzeć do baru, z którego płynęła muzyka. Mimo, że bar przypominał piwnicę po bombardowaniu to Jenna czuła się tam bardzo dobrze. Podeszła do baru, usiadła na taborecie i spojrzała na trunki.
- Trzy shoty poproszę. - powiedziała w stronę przystojnego barmana.
- Ciężki dzień, blondyneczko? - spytał nalewając.
Przyjrzała mu się uważnie. Nie wydawał się złośliwy, ani wyśmiewczy. Uśmiechnęła się do niego, chwyciła jeden kieliszek i podniosła do ust.
- Nawet kurwa nie wiesz jak bardzo. - powiedziała po czym wychyliła jeden za drugim.
- Proszę bardzo. Oklnięta, ma tatuaże i nie krzywi się pijąc alkohol. Nie jesteś typową blondyneczką.
  Jenna zaśmiała się i pokazała na kieliszek, który barman po chwili napełnił.
- No co Ty nie powiesz? Stawiam, że rzadko widujesz tu blondynki. - odparła i wypiła kolejny kieliszek.
- Więc, blondyneczko masz jakieś imię? - spytał uśmiechając się przyjaźnie.
- Jenna , a dla Ciebie mogę być nawet i Kopciuszkiem. - odpowiedziała czując przyjemne ciepło rozpływające się po jej ciele.
- Uuu Kopciuszku miło mi Cię poznać. Jestem Luke. - odparł i podał jej rękę.
Oddała uścisk i uśmiechnęła się do niego szczerze.
- Czuję, że Cię polubię Kopciuszku. - powiedział Luke i wziął się za wycieranie blatu.
- I vice versa Luke. - odpowiedziała i mrugnęła okiem w jego stronę.
Jenna siedząc w barze, czuła się jak w domu. Tak, to zabawne. Śmierdziało tam papierosami i alkoholem ale biło od niego to ciepło. Było przytulnie. Ukradkiem przyglądała się Lukowi, który krzątał się z wielką sprawnością za barem. Co chwila podawał jakieś drinki lub piwo. Wyglądał tak, jakby urodził się z shakerem w dłoni.  Miał niesamowite niebieskie oczy, wręcz lazurowe. Mogłaby patrzeć w nie całe dnie. Bardzo spodobał się jej także tatuaż, który miał na bicepsie. Jego dopasowana koszulka doskonale ukazywała wspaniale wyrzeźbiony brzuch.
- Kopciuszku, podać Ci coś jeszcze? - spytał podchodząc do niej.
Jenna spojrzała na kolejny wypity kieliszek. Nie należała do osób, które się upijają jednak dziś postanowiła, że zaszaleje.
- Whiskey z colą i lodem proszę. - odparła.
- Chcesz opowiedzieć o tym co Cię trapi? - spytał Luke, uważnie przyglądając się dziewczynie.
- Wątpię by chciało Ci się tego naprawdę słuchać, a do łóżka Ci nie wskoczę, mimo że jesteś seksowny. - odparła lekko wstawiona.
Luke zaśmiał się unosząc ręce. Podał dziewczynie drinka i przetarł przed nią bar.
- Może gdybyś była trzeźwa ale w takim stanie to jedynie mogę z Tobą pogadać. - mrugnął do niej ze śmiechem.
Jenn z oburzeniem spojrzała na niego, lecz po chwili śmiała się wraz z nim.
- Czuję, że będę tu częstym gościem. - powiedziała rozglądając się po barze.
- Będzie mi bardzo miło. - odparł Luke lekko się kłaniając.
- Wypij ze mną kolejkę. - powiedziała Jenn wypijając za jednym ruchem połowę drinka.
Chłopak popatrzył na nią z przerażeniem. Bał się, że będzie musiał ją wynosić z baru.
- Przecież pracuje..- próbował się wymigać.
- Przestań. Jedną kolejeczkę. Ślicznie proszę. - uśmiechała się do niego uroczo.
Luke westchnął. Wyciągnął dwa kieliszki. Nalał do nich kolorowego trunku i jednego dał Jennie, a drugiego sam chwycił.
- Na zdrowie, Kopciuszku. Oby jutro było lepsze.
- Na zdrowie Luke. Mam nadzieję, bo gorzej być nie może. - odpowiedziała i stuknęli się szkłami.

1 komentarz:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz dodaję komentarz.
    Rozdział naprawdę bardzo mnie zaciekawił i mega mi się podobał. Od razu polubiłam Jennę, a znienawidziłam Taylora. Jestem ciekawa, co wydarzy się dalej i jak potoczą się losy bohaterów.
    Całuję ♥ I zapraszam także do siebie, gdzie ostatnio pojawił się nowg rozdział
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 8.

  Mimo swojego urlopu, Jenna zwlekła się wcześniej z łóżka, by pojawić się w kancelarii tak, jak ustaliła. Nie podobało jej się to. Nie lubi...