poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozdział 2.

Po alkoholizacji w barze Jenn obudziła się na jakiejś skórzanej kanapie. Czuła się, jakby przejechał po niej pociąg. Bolała ją głowa, czuła mdłości. Przetarła dłońmi twarz, przy okazji rozmazując resztki makijażu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Doszła do wniosku, że znajduje się w jakimś biurze. Gdy przyglądała się miejscu, w którym spędziła noc usłyszała, że ktoś próbuje dostać się do pokoju. Po chwili do środka wszedł jej wczorajszym kompan do picia, Luke.
- O Kopciuszek się obudził. Dzień dobry. - powiedział i podał jej szklankę z czymś musującym.
Jenna spojrzała dość niepewnie w kierunku napoju.
- Dobry.. Co to jest? - spytała cicho.
- Pij Kopciuszku, to tylko wapno. Lepiej się poczujesz. - odparł, na co Jenna kiwnęła głową i wypiła zawartość szklanki.
Wstrząsnął nią dreszcz. Oddała szkło Lukowi i z jękiem znów się położyła.
- Mam nadzieję, że nie narobiłam Ci problemów. Twój szef nie miał nic przeciwko, że tu spałam? - spytała ziewając.
- Spokojnie Jenn. Ja tu jestem szefem, więc nie masz się o co martwić. - uśmiechnął się do niej.
Marshall zdziwiona spojrzała w stronę chłopaka. Miał około 25 lat. Biały T-shirt idealnie podkreślał jego mięśnie.
-Hallo. Jenn mówię do Ciebie. - powiedział ze śmiechem.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć? - pyta zawstydzona Marshall.
Blondynka przeczesała dłonią włosy i spojrzała w stronę mężczyzny.
Luke westchnął i zapytał :
- Kopciuszku, jesteś może głodna? Potrzebujesz czegoś? - spytał troskliwie.
Jenn pomyślała wtedy, że to niesamowite. Znała go niecały dzień, a on martwił się o nią bardziej, niż Taylor, z którym bądź co bądź była. Daje do myślenia, nieprawdaż?
- Dziękuję, już wystarczająco mi pomogłeś. Będę się zbierać.- powiedziała Jenna i wstała z kanapy.
Zakręciło jej się lekko w głowie, przez co zachwiała się na nogach. Luke złapał ją w pasie i spojrzał jej w oczy.
- Wszystko w porządku?
- Bywało lepiej ale poradzę sobie. - odpowiedziała.
- Zaczekaj. - powiedział.
Podszedł do biurka, wziął karteczkę i zaczął coś pisać. Odwrócił się do blondynki i podał jej kartkę.
- Tu masz mój numer. Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. - powiedział uśmiechając się ciepło.
Jenna kiwnęła głową i schowała kartkę do kieszeni jeansów. Chwyciła kurtkę i torebkę w dłoń, i ruszyła do wyjścia. Złapała za klamkę i odwróciła się jeszcze w stronę Luke'a
- Dziękuję. - powiedziała, uśmiechnęła się lekko i wyszła.
Za barem stała dziś jakaś mulatka. Dziewczyna uśmiechnęła się w stronę Marshall i kiwnęła jej głową.
- Mam nadzieję, że dziś lepiej się czujesz Jenn.- rzuciła w jej kierunku.
- Taa nie bardzo. - odparła krzywiąc się lekko.
W odpowiedzi otrzymała jedynie współczujący uśmiech. Jenn wyszła z baru, w pamięci zapisała adres, wiedząc, że jeszcze tam wróci. Postanowiła pójść do mieszkania. Marshall cieszyła się cholernie z tego, że coś ją podkusiło by wziąć dziś wolne w pracy. Czuła się podle. Bolało ją całe ciało.Była pewna, że jeśli zobaczyłaby w tym momencie Taylora pożałowałby, że się urodził. Nie miała najmniejszej ochoty go widzieć. Był dupkiem do potęgi N-tej. Weszła do wieżowca, w którym znajdowało się jej mieszkanie. Przywitała się z ochroniarzem i skierowała swoje kroki w stronę windy. Wcisnęła guzik z 9 i słuchając durnej melodyjki jechała na swoje piętro. Zastanawiała się co zrobić z tym dupkiem, który nadal był jej chłopakiem. Drzwi od windy otworzyły się, więc dziewczyna ruszyła niemrawym krokiem w stronę mieszkania.
Minęła się z jakimś mężczyzną w sportowym wdzianku.
- Że tym ludziom chce się biegać w taki dzień.. - pomyślała.
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Wcisnęła przycisk w telefonie by odsłuchać wiadomości.
- Jenn, to ja. Gdzie Ty się do cholery podziewasz?! Ten pieprzony ochroniarz znowu nie chciał mnie wpuścić. Odezwij się proszę. Musimy porozmawiać. - głos Taylora wypełnił jej puste mieszkanie.
Po odsłuchaniu wiadomości wzięła najlepsze whisky jakie miała w barku, szybko zamknęła lokum i ruszyła na dół. Podeszła do ochroniarza i uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję.- powiedziała, przytuliła go i podała mu butelkę.
- Panienko ale nie trzeba, ja wykonuję tylko swoją pracę. - uśmiechnął się zarumieniony.
W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko wzruszając ramionami. Wróciła do mieszkania, włączyła ekspres do kawy i ruszyła pod prysznic. Gdy była młodsza prysznic był miejscem koncertów wykonywanych przez dziewczynę. Śpiewała piosenki, które wpajali jej rodzice. Począwszy od Queen, przez Guns N Roses kończąc na ukochanym zespole taty czyli Kiss. Jednak gdy dorosła, zmieniło się w oazę spokoju, miejsce kontemplacji nad życiem. To właśnie tam podejmowała decyzje dotyczące jej życia. I właśnie tam postanowiła coś, co miało zmienić wszystko.
- Żegnaj, Taylorze Collinsie.

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że dodałaś kolejny rozdział opowiadania. Ta historia naprawdę bardzo mnie zaciekawiła i już z niecierpliwością czekam na następne rozdziały i rozwój akcji <3
    Ściskam :*
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, trafiłam tu przez przypadek, bez żadnego celu krążąc po Internecie i powiem szczerze, że na początku nie miałam zamiaru zostać na dłużej. Ale coś mnie podkusiło ( chyba wakacyjna nuda) i przeczytałam pierwszy rozdział.
    Na razie nie żałuję. Ogólnie bardzo podoba mi się klimat tej historii. Jest lekko tajemniczy, trochę mroczny, ostry. Fajnie jak na razie wykreowałaś postać głównej bohaterki, widać, że Jenn nie jest dziewczyną, która daje sobie w kaszę dmuchać. Bardzo ciekawi mnie, jak dalej potoczą się jej losy, bo coś czuję, że może być naprawdę ciekawie.
    Na dziś ode mnie to tyle. Z zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam na któregoś mojego bloga. Jest ich kilka, więc na pewno znajdziesz coś dla siebie.
    Pozdrawiam :*
    Violin

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 8.

  Mimo swojego urlopu, Jenna zwlekła się wcześniej z łóżka, by pojawić się w kancelarii tak, jak ustaliła. Nie podobało jej się to. Nie lubi...